Przebudzenie Katowice

O złości w duchu Porozumienia Bez Przemocy cz. 1

 
1. Ty jesteś odpowiedzialny za to, że złość się w Tobie pojawia.
 
Narracja typu: „Bo ona mnie wkurzyła” przekierowuje odpowiedzialność na drugą osobę, jakoby to ona była winna temu, że we mnie jest złość, a przecież jeżeli ona jest we mnie to znaczy, że ja mam wpływ na to, że się pojawiła i że dalej jest. Nie zawsze w adekwatny sposób interpretujemy zachowania drugiej osoby. Zdarza się tak, że mamy oczekiwania, że ludzie, świat powinni funkcjonować wedle naszych zasad i standardów. Jednak świat i ludzie nie są po to, by dostosowywać się do nas. Im szybciej to pojmiemy i puścimy utopijne oczekiwania, tym mniej będziemy narażeni na doświadczanie bezproduktywnej złości.
 

Dalej idąc, często umysł płata nam figla i interpretuje pewne słowa, zachowania, zdarzenia jako niebezpieczne. Słyszymy obrazę, krytykę, lekceważenie tam, gdzie jej de facto nie ma. Przypisujemy niecne zamiary tym ludziom, którzy nie mają intencji nas skrzywdzić. Nie zawsze nasze podejrzenia o zdradę, czy chęć wygryzienia ze stanowiska są rzeczywistym zagrożeniem. Często pod złością okazuje się, że jest lęk. Boimy się zranienia, wyśmiania, krytyki, odrzucenia, oszukania. Więc jesteśmy czujni na takie zachowania, które mogą być tego przesłanką. Kiedy umysł wpada na pomysł, że to jest jedna z tych „niebezpiecznych” sytuacji – zaczynamy atakować, kontrolować, upewniać się – wszystko to może przybrać formę agresji (jako efektu nie radzenia sobie z emocjami np. tutaj wspomnianym lękiem i złością).

Przykładowo, weźmy na tapet sytuację, w której osoba spóźnia się na umówione wcześniej spotkanie. Mamy klika opcji interpretacji tejże sytuacji. Możemy pomyśleć, że jest to wyraz braku szacunku i lekceważenia nas, mogą się automatycznie pojawić w głowie myśli brzmiące: „Nie szanuje mojego czasu!”, „Co on sobie myśli, nie będę na niego czekał jak pies!”. Druga osoba, w wyniku takiej samej sytuacji pomyśli: „O matko, chyba coś się stało, może go auto potrąciło”. Trzecia osoba pomyśli: „No tak, pewnie autobus mu się spóźnił i nie mógł zdążyć na czas”. Idźmy dalej, u czwartej osoby może pojawić się także myśl w postaci: „Uff, to może nie przyjdzie i nie będę musiał z nim gadać!”. U piątej osoby jest myśl: „Na pewno nie chce się ze mną dłużej spotykać… pewnie nie jestem dla niego atrakcyjna”. W zależności od naszej interpretacji możemy różnie zareagować na poziomie emocji. W pierwszej opcji osoba poczuje złość, druga z osób – lęk, trzecia – spokój, czwarta – radość, a piąta – smutek.

Z takim repertuarem danych myśli i emocji, zachowujemy się w dany sposób. To na co najczęściej zwracamy uwagę to właśnie efekt – zachowanie, pomijając, że zanim do niego doszło wiele wydarzyło się w myślach i w emocjach. Będąc świadomym myśli, które wywołały złość możemy zadać sobie pytania: Czy faktycznie to, co myślę ma poparcie w faktach? Skąd mam taką wiedzę, by brać za prawdę osądy, które pojawiają się w mojej głowie?

2. Ty jesteś odpowiedzialny za to, co robisz ze swoją złością.

Przemoc bierze się z przeświadczenia, że ludzie zadają nam ból, więc należy im się kara.                      – Rosenberg

Zamiast prowadzić agresywne dialogi w głowie, wikłać się w osądzające monologi, wywoływać poczucie winy i zachowywać się w sposób agresywny, przemocowy, uświadom sobie na straży jakich Twoich potrzeb stoi złość, a co za tym idzie czego potrzebujesz od drugiego człowieka? Czy to jest potrzeba bliskości, czułości, szacunku, uczciwości, zrozumienia, zaufania, wysłuchania, wsparcia, szczerości, autentyczności, pomocy, spokoju – jest ich wiele… Sprawdź, jakie Ty masz? Zatrzymaj się nad tym, bo okazuje się, że to nie takie oczywiste.

Bardzo często potrzeba mylona jest ze strategią jej realizacji. I tu Rosenberg przychodzi z przykładem: „Poznałem kiedyś dwoje ludzi, których małżeństwo było o krok od rozpadu. Spytałem męża o to, które jego potrzeby nie są zaspokajane. Odpowiedział: „Potrzeba wydostania się z tego małżeństwa”. Nazwał zatem konkretne działanie (wydostanie się z małżeństwa), które powinno zostać podjęte przez konkretną osobę (czyli przez niego). Nie wyraził potrzeby, lecz wskazał strategię do jej realizacji. Poinformowałem go o tym i poprosiłem, aby zanim zacznie realizować swoją strategię „wydostawania się z małżeństwa”, nazwał swoje potrzeby i potrzeby swojej żony. Gdy już każde z nich skontaktowało się ze swoimi potrzebami i poznało potrzeby współmałżonka, okazało się, że mogą je zaspokoić bez zakończenia małżeństwa. On rozpoznał swoją potrzebę uznania i zrozumienia stresu, jakiego doświadczał w pracy, ona wskazała potrzebę bliskości i kontaktu które nie mogły zostać zaspokojone, gdy jej mąż spędzał większość czasu poza domem. Kiedy wzajemnie zrozumieli swoje potrzeby wypracowali wspólnie kilka umów, które zaspokoiły potrzeby obu stron i uwzględniły wymagając prace męża”.

Źródło:

Rosenberg, M. B. (2020). Porozumienie bez przemocy. O języku życiu. Warszawa: Wydawnictwo Czarna Owca